środa, 27 maja 2015

Takie tam robótki

Oj, nie było mnie tu dawno. Nie próżnowałam jednak i dziś chcę Wam pokazać kilka rzeczy, które ostatnio wyszły spod moich rąk. Zobaczcie:

Dywanik do pokoju Emilii wykonany na szydełku



Koszyk na pieczywo




Anioł


Zając


Przekrój spory, w głowie pomysły na jeszcze większy, tylko czas niemiłosiernie ogranicza moje twórcze działanie... Mam plan, by w wakacje mocniej zaprzyjaźnić się z moją maszyną. Ciekawe, czy ta przyjaźń rzeczywiście zakwitnie. Jeśli tak - na pewno to zobaczycie :).

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozmyślania z rozdawajką w tle

Witam Was już prawie wiosennie. Obiecałam niespodziankę i właśnie z nią dzisiaj przychodzę. Jak zwykle z opóźnieniem. Ostatnio czas goni jak szalony. Nigdy wcześniej nie pędził tak szybko. Chciałabym każdą chwilę treściwie wypełnić, nadać znaczenie dniom, które szybko mijają. Ostatnie dni, tygodnie, może nawet miesiące (bo tak to płynie, że trudno bliżej dookreślić) przynoszą dużo nowego. Są nowe postanowienia, nowe oczekiwania, nowe nadzieje, a z rzeczy bardziej przyziemnych moja nowa fryzura i dobierane warkocze na głowie Córki - jakby na potwierdzenie tego, że czas płynie i przynosi zmiany. 
Wiecie! O tym, by zapleść warkocze córce, marzyłam już jako nastolatka. I dziś, kiedy Ona przychodzi, trzymając w małych rączkach gumki i spinki, a później biegnie do Niego, by usłyszeć, że wygląda jak księżniczka - jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Uwielbiam na Nich patrzeć, kiedy się razem bawią, wygłupiają i rozmawiają, kiedy Jego duża męska ręka oplata Jej dziecięcą malutką rączkę. Lubię słyszeć, że Ją chwali, zauważa i docenia Jej postępy. Wiem, że tysiąc moich pochwał nie ma dla Niej takiej wartości jak jedna Jego. I jestem szczęśliwa, że On to rozumie... Zapadły mi mocno w pamięć słowa, które gdzieś kiedyś przeczytałam: Pierwszym obowiązkiem ojca wobec dzieci jest kochać ich matkę. Kto mnie dobrze zna przyznać musi, że czasem (a może i często) pewnie jest Mu trudno się z tego obowiązku wywiązywać ;). A jednak! Każdego dnia - obdarowując mnie swoim ciepłem, miłością (czasem trudną - milczącą), szacunkiem - jeszcze więcej ofiarowuje naszej Córce - uczy Ją jak kiedyś powinna być traktowana przez mężczyznę...
Moim cichym postanowieniem noworocznym było, by nie skupiać się na tym, co złe, by nie pozwolić, aby to złe przysłaniało choćby najmniejsze dobro. Dzięki temu widzę dużo więcej dobra i uczę się za to dobro dziękować. Bo wdzięcznym trzeba być zawsze. Nic nie jest nam dane na wieczność i jeśli się tego nie wie, jeśli się tego co piękne i dobre nie pielęgnuje, wtedy zaczyna się widzieć już tylko złe. Wiem to - przerobiłam na sobie, niestety... A właściwie "stety", bo teraz widzę inaczej.  
I nie myślcie, że już jest tylko cukierkowo, o nieeeee, czasem to bym Go na Marsa wysłała, a i On by się specjalnie przed taką podróżą nie bronił. Najważniejsze, że w tej podróży bilet zawsze jest z opcją powrotu do domu...

Moi Drodzy, czas na niespodziankę. Wiosna nieśmiało przegania zimę i z tej okazji moja wiosenna rozdawajka. Osoby chętne do wzięcia udziału zapraszam do wpisywania się pod postem. A oto co jest do rozdania:




Ślimak - by przypominał, że czasem dobrze jest zwolnić, przysiąść na ławce i posłuchać śpiewu ptaków.

Kwiatki - by przypominały, że obok nas jest dużo piękna i często wystarczy się rozejrzeć.

21 marca napiszę kto z Was zostanie obdarowany. 

Zapraszam!!!

niedziela, 1 marca 2015

Modne damy :)

Witam!
Dziś tildowe lalki. Niebawem "urosną" im skrzydła i staną się aniołami. Nie mogłam się jednak doczekać, by Wam je pokazać.








I jak Wam się podobają te modne damy?

piątek, 20 lutego 2015

Aplikacje

Witam Was ciepło!
Kilka osób pytało mnie gdzie kupuję aplikacje, które Wam pokazywałam np. tutaj. Postanowiłam więc odpowiedzieć na to pytanie w dzisiejszym poście. Nie kupuję gotowych aplikacji, sama je przygotowuję, wycinam, łączę i w końcu przyszywam. Nie wiem, czy technicznie robię wszystko jak należy. Jestem samoukiem, wiele rzeczy szyję "na czuja". Pewnie można inaczej, bardziej profesjonalnie. Ja znalazłam swój sposób, który mi odpowiada i - co najważniejsze - spełnia moje oczekiwania. Zdjęcia pokazują cały proces tworzenia aplikacji. Dziś Elmo :)
Najpierw szukam w sieci potrzebny obrazek, drukuję, wycinam i przenoszę poszczególne elementy na materiał. Wycinam i mam coś takiego:


Za pomocą szpilek łączę poszczególne elementy, dorysowuję ołówkiem małe szczegóły (tutaj usta), które będę "wyszywała" maszynowo.


Tak przygotowaną aplikację przyszpilam do właściwego materiału i dokładnie przyszywam.

Tak wygląda lewa strona

a tak prawa



I jeszcze jedno zdjęcie, które najlepiej oddaje kolory gotowej poszewki na podusię:


Pracy przy tym sporo, ale satysfakcji po stokroć więcej . Uśmiech dziecka gwarantowany, a o to przecież w tym całym zamieszaniu chodzi :).

Pozdrawiam!

PS Zaglądajcie do mnie, bo przygotowałam dla Was niespodziankę.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Zabawy i zabawki

Emilka od czasu do czasu prosi, bym wyciągnęła "maszynę zagłady" i uszyła jej jakąś nową przytulankę. W czasie, kiedy powstaje nowy twór Ona z najlepszym na świecie Tatą bawią się w kosmitów. Ja jestem ufoludkiem, maszyna to -wspomniana już- maszyna zagłady, a Emilka z M są "kafitanami". I ci "kafitani" lądują na jednej z dwóch planet o nazwach Górskon i Łomot. Ich spokojne podróże przeplatają się z moim szyciem i wtedy Emilka krzyczy "Ratunkuuuuuu, maaaaaszynaaaaa zagłaaaadyyyyy!!!". Ja jestem ufoludkiem, mam nawet swoje imię :). Oni latają w przestworzach, a ja na maszynie zagłady tworzę przytulanki:




Kiedy szyję jestem złym ufoludkiem, jak kończę i wręczam "kafitanowi Emilce" gotową przytulankę - zamieniam się w dobrego krasnoludka. Emisia mnie całuje i mówi "Krasnoludek Mamusia" :). Ot i po zabawie, lądujemy na Ziemi :).

PS Znalazłam świetną rosyjską stronę z szablonami. Usiadłam do niej dnia pewnego, stworzyłam folder "do uszycia" i postanowiłam kopiować tam tylko te, które podobają mi się tak bardzo, że uszycie ich to tylko kwestia czasu. Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy po skończonej pracy zaznaczyłam wszystkie zapisane obrazy i ich liczba wyniosła... 177! 
Zatem do dzieła! :) 

niedziela, 1 lutego 2015

Ludzie i ja

Jak wszyscy otaczam się ludźmi. Każdego dnia spotykam wiele osób - w windzie, na przystanku, w autobusie, w pracy, w sklepie, na ulicy - znajome i zupełnie nowe twarze.  Takie zwykłe mijanie się ludzi, nic szczególnego. Czasem jednak to mijanie zamienia się w prawdziwe spotkanie, kiedy to zupełnie obca osoba przysiądzie obok na ławce i mówi o sobie tak wiele, że sama się temu dziwi. Sporo mam takich doświadczeń: 
A) Trudnych, bo ludzie częściej czują potrzebę dzielenia się tym, co smutne, a ja - choć nie znam nawet imienia rozmówcy - niosę tę osobę w serduchu, rozmyślam, przeżywam... Opowiadam M o tych spotkaniach, a On żartuje, że powinnam zacząć je spisywać, by kiedyś wydać książkę pt. "Powierniczka" :). 
B) Niesamowitych - bo nagle zupełnie obca osoba staje się tak bliska, tak potrzebna, choćby po to, by skierować moje myślenie na właściwe tory.
Nie spotykam tych osób ponownie. Zdarzyło się, że spotkałam raz jeszcze swojego rozmówcę. Przekonana, że mnie nie pamięta przeszłam obok z nieśmiałym uśmiechem. Pan popatrzył na mnie, zatrzymał się z radosnym "Ooooo, to pani! Dzień dobry!". Przystanęłam, wymieniliśmy kilka słów i się pożegnaliśmy. Pamiętam, że coś mnie wtedy gryzło i byłam niespokojna. Ten uśmiech i słowa "takich osób się nie zapomina" sprawiły, że ten dzień skończył się dużo lepiej, niż zaczął.
Dlaczego dziś się tym dzielę? Bo mam wrażenie, że ostatnio ciągle gdzieś biegnę, mijam ludzi, bo czasu wciąż mało, bo życie pędzi do przodu, a ja próbuję dotrzymać mu kroku. Zbyt dużo mijania, za mało spotkania z Człowiekiem. Muszę zwolnić. 
Choć tłumów nie lubię, cieszę się, że żyję wśród ludzi. Mam ogromne szczęście, że otaczam się ludźmi, którzy mnie inspirują, wierzą w moje możliwości niejednokrotnie bardziej, niż ja sama. Dziękuję za to, że usiedliście ze mną na tej samej ławeczce...

Na potwierdzenie większej wiary osób trzecich, niż własna, w moje możliwości/umiejętności - tulipany. W sieci jest ich pełno. Nic dziwnego, bo są przepiękne. Sama nie zabrałabym się za nie, bo wydawały mi się trudne. Jednak na pulpicie mojego komputera jest folder "Edzia chce" i tam moja "Osobista Inspiracja" podsyła co jakiś czas zdjęcia rzeczy, które bardzo jej się podobają, a które jej zdaniem nie powinny sprawić mi większych trudności. Więc skoro Ona tak bardzo we mnie wierzy to ja się tą wiarą z czasem zarażam. Oto efekty:





I jak?

niedziela, 25 stycznia 2015

Kolorowe kredki w pudełeczku noszę...

Kredki - ołówkowe, świecowe, okrągłe, trójkątne, wykręcane, pachnące i te tradycyjne. Mazaki - najzwyklejsze, znikające i z brokatem. Przydasie różne, jak nożyczki, pędzelki, ołówki z ciekawymi, atrakcyjnymi dla dziecka końcówkami - a to jakieś zwierzątko, a to jakaś postać, na widok której buzia sama się uśmiecha. Stwierdzam, że gdybym jakimś magicznym sposobem została przeniesiona w czasie i mając lat np. 7 przez chwilę mogła tych wszystkich dobrodziejstw dotknąć i używać - dziś byłabym jakąś znaną artystką (No i co, że brak mi talentu?) ;). Te rzeczy - takie piękne, kolorowe, świecące i pachnące - aż proszą, by wziąć je do ręki i kolorować, malować, wycinać, tworzyć. Jestem z tych szczęśliwców, którzy zawodowo robią to, co sobie wymarzyli i w swojej pracy mogę razem z dzieckiem czarować świat barwami. W domu też ciągle przybory plastyczne nam się rozmnażają. I nie wiem, czy to za sprawą Emilkowych próśb, czy raczej mojego przekonania, że kolejny komplet kredek jest lepszy od poprzedniego :). Kredek, farb, wycinanek, kartek i innych plastycznych "przydasiów" nie potrafię Emilce (i sobie) odmówić. Jakaś taka moja słabość ;). Dużo tego i przechowywać trzeba. Co jakiś czas tworzę więc nowe pojemniki. O takie: